Klasy 4-6 pojechały na 3dniową wycieczkę do Tlenia. Wróciwszy z niej, nikt nie mógł narzekać na brak emocji i choć początek nie zapowiadał się dla wszystkich ciekawie, od czasu basenu jednak szczęście górowało nad tym, iż nie wszyscy mieli pokoje. Jak to na wycieczce było?
12.06.2013r. (dzień pierwszy)
Wszystko było ok. Podróż odbyła się bez najmniejszego szwanku. Dojechaliśmy do rezerwatu cisów i tam padły pierwsze ofiary komarów. Mieliśmy przerwę na zjedzenie kanapek i ruszyliśmy w las. Żwawo kroczyliśmy, oglądaliśmy drzewa i słuchaliśmy opowieści przewodnika.
Dojechaliśmy do Tlenia. Zatrzymaliśmy się w ośrodku i bardzo się wszystkim spodobało. Trampolina, boisko do siatkówki plażowej, koszykówki, piłki nożnej... Wzięliśmy swoje torby i czekaliśmy na pokoje. Chłopcy jako pierwsi się zakwaterowali, ponieważ pokoje dziewczyn były sprzątane, więc czekałyśmy. W tym oczekawianiu spacerowałyśmy po ośrodku. na tyłach był basen, nie za duży, ale ważne, że był i to ładny. Stał też stół do cymbergaja - wiecznie zajęty. Na przodzie był też sklepik grzybek, gdzie siedziały nauczycielki i piły kawę. W dalszym ciągu czekania na pokoje poszliśmy na basen. Każdy był zadowolony. Następnie obiad - ryba, ziemniaki i surówka, oraz zupa ogórkowa - nie wszystkim smakował. I doczekałyśmy się pokoi. Numer 10 - czwartoklasistki, 8 - Gruglowa, Małgosia, Ewelina i Natalia, 7 - Ema, Ola, Róża, Paula, Kasia oraz ja. Każdemu, zarówno chłopakom i dziewczyną spodobały się pokoje. Tego samego dnia poszliśmy na plażę i lody. Płynęliśmy kajakami i w jeziorze, niektórzy nurkowali, inni uczyli się pływać. Wszyscy byli zadowoleni.
Wróciliśmy do ośrodka i mieliśmy dyskotekę! Niektórzy chcieli iść zamiast na dyskę to na basen, ale był filtrowany. Graliśmy w cymbergaja i chodziliśmy tańczyć od czasu do czasu. Niektórzy grali w piłkę nożną, jeszcze inni siedzieli w pokojach, jednakowoż są osoby, które podczas dyskoteki (po ok. 21) się świetnie bawili. A pierwsza noc nie była zła, niektórzy mówili przez sen, z czego pozostali mieli niezły ubaw, inni robili zieloną noc.
13.06.2013r. (dzień drugi)
O ósmej było śniadanie w formie Szweckiego stołu i z tego każdy był zadowolony.
Poszliśmy na miasto i na plażę. Następnie, podczas powrotu z plaży odwiedziliśmy pizzerię i zamawialiśmy pizzę. Wróciliśmy do ośrodka, zjedliśmy kolację i część osób była w pokojach, inni grali w siatkówkę, jeszcze inni w cymbergaja, niektórzy byli na trampolinie... Ogólnie gry i zabawy sportowe na terenie ośrodka. Przyjechała pizza i rozeszliśmy się do pokoi. Spora część klasy była w pokoju B i tam graliśmy w butelkę.
Jeszcze tego samego dnia było ognisko. Inna szkoła śpiewała i jeden chłopak stamtąd tańczył, a u nas wszyscy rozmawiali i czekaliśmy kiedy będziemy mogli iść dokończyć grę w butelkę. Róża, która była przeziębiona pojechała do domu, bo mama ją zabrała. A my, gdy dowiedzieliśmy się, iż można iść do swoich pokoi puściliśmy się biegiem i nikogo nie było. Jednakowoż, podczas trwania ogniska wystąpiły objawy choroby. Czwartoklasiści wymiotowali. Była karetka, kilka osób zostało zabranych przez rodziców. Musieliśmy siedzieć w pokojach i jak by ktoś się źle poczuł -natychmiast jedna osoba z pokoju miała poinformować nauczyciela. Pojawiały się pierwsze objawy zatrucia pokarmowego. Kilka osób opuściło ośrodek.
14.06.2013r. (dzień trzeci)
Byliśmy w małym gronie osób. Zjedliśmy śniadanie, pochodziliśmy po pokojach, spacerowaliśmy po ośrodku i odbywały się gry i zabawy sportowe.
Wycieczkowicze się coraz gorzej czuli, przyjeżdżały karetki. W jednym z pokoi byłą urządzona kwarantanna. Przyjechali rodzice, sklepik, który był na terenie ośrodka został zlikwidowany.
Przyjechało 10pań z sanepidu. Badali sprawę.
Mieliśmy być w pokojach. Niektórzy (głównie chłopaki) byli na trampolinie. Inni przebywali w pokoju to B, to 7, jeszcze inni w 8, niektórzy byli w domach, parę osób było w karetkach, szpitalu, kwarantannie, pozostałych pokojach.
Dalszych losów już nie będę opisywać, były to bowiem rozmowy, patrzenie na wyjeżdżające karetki.... Przejdźmy do wyjazdu.
Na początku było nas 45, wróciło 26. Wszystkie organizmy były osłabione i to było widać. Jedni spali, inni leżeli, niektórzy rozmawiali. Ale każdy był słaby, miał mało energii i to było bardzo widoczne. Dojechaliśmy do Wudzyna, wzięlliśmy bagaże, każdy rozszedł się do swoich domów.